Bernardowi Banaszukowi (na zdjęciu) udało się odtworzyć wydany w 1937 roku przewodnik, który – jak się okazuje – i dziś mógłby posłużyć niejednemu turyście. Jego nakład wyczerpał się w kilka tygodni, przerastając tym najśmielsze oczekiwania wydawcy. Dobra wiadomość dla tych, którzy przespali możliwość kupienia tego wyjątkowego reprintu, jest taka, że zaplanowano dodruk.

„Przewodnik po województwie białostockim” Mieczysława Orłowicza, bo o nim mowa, udało się odtworzyć dzięki wydawnictwu Manufaktura Podlaska i Lasom Państwowym, które objęły to przedsięwzięcie patronatem, z uwagi na mnóstwo informacji o puszczach, które książka zawiera.

Inicjatorem jest Bernard Banaszuk, który na swoim koncie wydawniczym ma już kilka reprintów i mnóstwo albumów związanych z Podlasiem, z kresami wschodnimi. To jego pasje, podobnie jak stare wydania książek.

O przewodniku przeczytał dawno temu. Szukał go długo, choć nawet nie wiedział, jak wyglądała jego okładka. Kiedy udało mu się go zdobyć, ale niekompletny, okazało się, że oryginalny jest też dostępny u dyrektora Lasów Państwowych i w Bibliotece Uniwersyteckiej. Żadne z wydań jednak nie miało oryginalnej okładki. Tę zapalony inicjator odnalazł w sieci. W reprincie została odtworzona 1:1. Zresztą, całe wydanie odzwierciedla oryginał.

To wyjątkowa pozycja, wydana pierwszy raz po II wojnie światowej, przedstawiająca województwo białostockie z roku 1937. Dziś, podzielone pomiędzy Litwę, Białoruś i Polskę, zadziwia swym bogactwem i wielkością. Dlaczego nikt dotąd nie zadał sobie trudu by wydać tak wartościową pozycję ponownie? Prawdopodobnie dlatego, że nikomu nie udało się kupić kompletnego oryginału.

– Informacje i wiedza zawarta na 480 stronicach wciągną każdego czytelnika w klimat przedwojennej kresowej krainy, jednocześnie przypominając o teraźniejszym bogactwie obecnie podlaskiego województwa. Historia naszego regionu wyłożona niezwykle wciągająco przez dr. Orłowicza – pasjonata Polskich Kresów i Bieszczad, zadowoli najwybredniejsze gusta oraz zaspokoi ciekawość. Wartością dodaną tej publikacji jest też to, że znaczna część treści z książki jest unikalna, niedostępna nigdzie indziej. Nie ma o nich żadnych wzmianek w sieci – mówi Bernard.

Książka rozeszła się w takim tempie, że nikt nie spodziewał się tego w najśmielszych oczekiwaniach.

– Wiedziałem, że może być przedmiotem uwagi przewodników turystycznych i pasjonatów regionu, ale nie aż takim. Pandemia nie sprzyja sprzedaży detalicznej. Jak się jednak okazuje, są publikacje, które znajdują odbiorców pomimo nie najlepszej koniunktury na książki – zauważa wydawca.

Pierwszy nakład jest już sprzedany. Wydawca, odpowiadając na zainteresowanie czytelników, planuje dodruk. Póki co jednak skupia się na innym reprincie, tego samego autora. I z tego samego roku wydania. Będzie to „Przewodnik Warszawa i okolice”.

– Doktor Orłowicz wydał w sumie około trzydziestu przewodników. Część z nich na pewno będę chciał wydać w reprincie, bo to są fascynujące lektury. Nie tylko dla pasjonatów danego regionu. Niesamowite jest to, w jaki sposób te przewodniki powstawały w tamtych czasach, bez internetu, faksów, telefonów. Autor niemal o każdej miejscowości napisał choć kilka zdań. Są w nich również takie szczegółowe informacje, w jaki sposób zamówić dorożkę w konkretnej miejscowości i ile ona kosztuje. Czy, który hotel omijać szerokim łukiem – opowiada Banaszuk.

Dodaje, że spośród wszystkich przewodników Orłowicza, najobszerniejszy jest właśnie ten o dawnej białostocczyźnie. Co świadczy o tym, że tylko tu, u nas, była ogromna mozaika kulturowa, również przed wojną. Zaznacza też, że dzięki tym reprintom, dzisiejszy czytelnik, przyzwyczajony do wyznaczonych przez internet treści „na jedno kopyto”, może przekonać się, jak piękny jest nasz język.

W jaki sposób zdobyć tę publikacje? Obserwując stronę wydawnictwa. Tam zbierane są zamówienia na kolejny nakład. Na stronie można też podejrzeć spis treści z oryginalnej publikacji i kilka historycznych zdjęć i rycin z ponad stu, które znajdują się w Przewodniku.

– Znajdziemy w nim ciekawe informacje o każdej podlaskiej gminie – podkreśla wydawca.

Ewa Bochenko

Tagi: