Sound’N’Grace – powstały w 2005 roku chór, którego muzyczne korzenie to contemporary (nowoczesny) gospel. Zespół porusza się w nurcie łączącym ze sobą elementy funk, soul, jazz, groove oraz r’n’b. Miesza, przeplata, czerpie, łączy, eksperymentuje. To wspaniali artyści, którzy pod koniec ubiegłego roku wydali trzecią płytę. O inspiracjach, trudnym czasie z brakiem występów przed publicznością i… podlaskich korzeniach, z Anną Żaczek i Kamilem Mokrzyckim, liderami grupy, rozmawiał portal www.przedsiebiorczepodlasie.pl.
Niedawno miała miejsce premiera waszego trzeciego albumu – „Początek”. Początek czego? Bo istniejecie już od 16 lat.
Anna Żaczek, Kamil Mokrzycki: Tytuł płyty nasunął się nam dość naturalnie. Dla naszego zespołu, ostatni rok był przełomowy pod wieloma względami. Jak wszystkim, utrudniła nam też pracę i funkcjonowanie pandemia – sporo z nas musiało przemyśleć, przewartościować swoje życie. Tym tytułem przekonujemy siebie i naszych słuchaczy, że nigdy nie jest za późno, żeby dać sobie kolejną szansę.
Piętnaście pełnych radości utworów, które są opowieścią o nadziei i próbie rozpoczęcia wszystkiego na nowo. Idealnych na trudne czasy…
– Cała pandemiczna sytuacja miała oczywiście wpływ na naszą muzykę, ale oprócz wesołych i motywujących utworów, znaleźć można też takie kompozycje, które zabierają w podróż – sentymentalne, skłaniające do refleksji, piękne ballady, w których wyśpiewujemy wszystko to, co siedzi w nas głęboko. Każdy ma lepsze i gorsze dni, czasem potrzebuje motywacji i pobudki dźwiękami, innym razem ukojenia i spokoju.
Pozytywna energia to coś, czego nam wszystkim dzisiaj potrzeba. Na pewno stęskniliście się mocno za publicznością.
– W ostatnim roku skupialiśmy się przede wszystkim na pracy nad albumem, spędzaliśmy czas w studio nagrań i pracując zdalnie z producentami muzycznymi. Dopiero teraz, gdy płyta ujrzała światło dzienne, tak bardzo mocno odczuwamy brak koncertów – to, że nie możemy się spotkać z publicznością – nic tego nie zastąpi.
Jak sami określacie nurt muzyczny, w kierunku którego idziecie? Jaki jest portret słuchacza, do którego chcecie dotrzeć?
– Sound’n’Grace od zawsze inspirowało się muzyką gospelową i soulową, ale wszystkie nasze płyty są dosyć mocno popowe, co tak naprawdę jest kombinacją naszych wpływów i inspiracji każdego członka zespołu. Nigdy nie mieliśmy żadnej zaplanowanej koncepcji na kierunek muzyczny, zawsze działo się to spontanicznie i naturalnie. Tym bardziej jest nam miło, że w tym poszukiwaniu swojej drogi, towarzyszą nam nasi słuchacze. Niejednokrotnie to oni odkrywali w naszej twórczości nowe emocje, odnajdywali w utworach coś tylko dla siebie.
Ile osób liczy chór? Rozumiem, że nie są to przypadkowi ludzie, jak więc do was trafiają?
– Każdy z nas ma inną historię dołączania do SnG… w tym momencie nasza rodzina zespołowa to około dwudziestu osób, w tym niesamowici wokaliści i świetny band. Spora część z nas ma wykształcenie muzyczne, ale są też tacy, którzy oprócz śpiewania w Sound’n’Grace, mają pracę w zupełnie innej branży (weterynaria, biotechnologia, budownictwo) i nie wyobrażają sobie życia bez tego zawodu, ale też uwielbiają śpiew i potrafią połączyć te dwa światy.
Sound’n’Grace to odskocznia od codzienności, pasja, sposób na życie, czy też wyłączna droga zawodowa?
– Sound’n’Grace było dla nas młodzieńczym marzeniem i zajęciem po szkole, gdzie realizowaliśmy swoje pasje muzyczne, nawet nie zauważyliśmy kiedy stało się to naszą pracą zawodową, z czego bardzo się cieszymy i co jest dowodem na to, że kiedy ktoś bardzo chce i ciężko pracuje, to może osiągnąć cel, który sobie wyznaczył.
Dziś nikt nie koncertuje, ale gdy to wszystko minie, gdzie będzie można was oglądać, słuchać na żywo?
– Mamy olbrzymią nadzieję, że już niedługo cały świat artystyczny ruszy, my jesteśmy gotowi! Wtedy będziemy, tak jak zazwyczaj, informować na naszych social mediach. Na razie próbujemy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, starając się wymyślać nowe niespodzianki dla naszych słuchaczy.
Współpracowaliście dotąd, występując choćby gościnnie na ich płytach, ze znanymi artystami polskiej sceny muzycznej. Po kim macie najcieplejsze wspomnienia?
– Każda współpraca to niebywały zaszczyt i wyzwanie muzyczne, co uwielbiamy. Ciężko nam wskazać i wyróżnić jednego artystę, bo każda taka współpraca miała dla nas wyjątkowe znaczenie. Nie zamykamy się na kolejne takie okazje, bo to zawsze jest dla nas rozwijająca przygoda.
Kamil, z tego co wiem, twoja babcia pochodzi z województwa podlaskiego. Często bywałeś w naszym regionie?
– Tak, moja babcia urodziła się w Szepietowie, w województwie podlaskim, stamtąd wywodzą się moje korzenie i rodzina. Jako mały chłopiec spędzałem tam praktycznie każde wakacje, co roku całe kuzynostwo zjeżdżało się do małego domku pod lasem, w którym wychowała się moja babcia i tam przebywaliśmy przez cały okres wakacyjny, jedząc lokalne specjały, m.in. kiszkę ziemniaczaną.
I jakie masz wspomnienia związane z podlaskim? Tak szczerze, poza tym, że przyjeżdżałeś na wakacje do bliskiej osoby.
– Podlasie kojarzy mi się z nieograniczoną przestrzenią, z pięknymi wiejskimi pejzażami, z kąpaniem się w nocy w jeziorze i ciepłym mlekiem prosto od krowy. Bardzo się cieszę, że jako dziecko miałem okazję tak często korzystać z uroków tych okolic i obcować z naturą.
Dziś promujecie nowy krążek. Jakie kolejne plany na 2021 rok?
– Ten rok jest jedną wielką niewiadomą nie tylko dla artystów, ale dla wszystkich. Cały czas cierpliwie czekamy, aż świat poradzi sobie z pandemią, w międzyczasie dzielnie pracujemy i nie poddajemy się. Dbamy o siebie nawzajem i gdy tylko koncerty ruszą, to i my ruszymy z kopyta. Nawet z wielu kopyt 🙂
Oryginalny wywiad znajduje się tutaj: Genialne głosy, piękne melodie i potężna dawka pozytywnej energii – taki jest właśnie Sound’N’Grace