Pół wieku – tyle dzieli najmłodszą od najstarszej. Piętnaście kobiet, które dzieli niemal wszystko, połączyło koło gospodyń, które bardzo szybko zmieniło się w Stowarzyszenie Korycinianki, które pomaga potrzebującym, promuje gminę, a przede wszystkim aktywizuje kobiety. Niedługo wystąpią w POLO TV. Z dj-ami będą piekły kiszkę ziemniaczaną.

Sześć lat temu, gdy je zakładały, były jednym z pierwszych kół gospodyń na Podlasiu. Na początku traktowano je z przymrużeniem oka. Ot, taki wymysł znudzonych pań.

– Tylko że tak wcale nie było. Koło nie powstało dla zabicia czasu, tylko z potrzeby serc, by zrobić coś dla innych, ale przede wszystkim dla siebie – prostuje Dorota Krynicka, prezeska stowarzyszenia z Korycina.

Dziś z koła gospodyń została tylko formuła organizacji. Panie założyły stowarzyszenie, które okazało się nie tylko promocją gminy, ale też kół gospodyń. W ślad za nimi bowiem poszły kobiety w innych miejscowościach. Korycinianki, bo o nich mowa, działają prężnie. Właściwie od początku istnienia wspierają organizację „Pomóż im. Fundacja Na Rzecz Dzieci z Chorobami Nowotworowymi i Hospicjum Dla Dzieci” z Białegostoku, czyli pomagają tym dzieciom, które często są już w agonii, dla których liczy się każdy dzień. O wsparcie proszą je też inne organizacje.

– Nigdy nie odmawiamy. Na tyle, ile możemy, zawsze pomagamy. Mamy satysfakcję z tego, że dzięki naszej pracy ktoś może zyskać. Nasz wkład w to, tak naprawdę jest niewielki, a radość z pomocy innym jest nie do opisania – tłumaczy prezeska.

Na czym polega ta pomoc? W trakcie spotkań panie przygotowują wypieki na kiermasze, świąteczne ozdoby, palmy, prezenty, dosłownie wszystko, za co ktoś jest w stanie przekazać jakąś darowiznę. Pieniądze w większości trafiają na szczytne cele, ale działają też na rzecz swoich mieszkańców. Dzięki swoim wyrobom zasponsorowały drewnianą kapliczkę, którą można obejrzeć nad miejscowym zalewem, finansowały dzieciom z terenu gminy letnie atrakcje, organizowały im imprezy, typu Dzień Dziecka. Można je spotkać w Milewszczyźnie, wydały książkę „Sery korycińskie, jak je ugryźć”. Ich działania można wymieniać bez końca. Najważniejsze jest to, które ciągle jest w realizacji. To plac zabaw dla dzieci w Korycinie, z funkcją edukacyjną.

– Mamy nadzieję, że 1 czerwca uda się go otworzyć. Będzie to niezwykłe miejsce, w którym przez zabawę, dzieci będą się uczyć. Ma być ul, do podglądania życia owadów, piec do chleba i do pizzy. Pomysłów mamy dużo. Nie wszystkie możemy zrealizować, bo problemem są pieniądze, a raczej ich brak. W pandemii dużo trudniej nam finansować nasze cele – tłumaczy Krynicka.

W tym momencie stowarzyszenie tworzy piętnaście kobiet. Najmłodsza ma 37 lat, najstarsza o 50 więcej. Różnica wieku im nie przeszkadza. Wręcz jest wartością dodaną. Młodsze od starszych uczą się, starsze przy młodszych zapominają o swoich metrykach.

– Wszystkie mamy już dorosłe dzieci, ale nie chodzi o to, że teraz mamy więcej czasu. Bo tego zawsze jest za mało. W pewnym wieku po prostu chce się robić coś dla siebie. A te nasze spotkania są terapią, oczyszczeniem, a przede wszystkim odskocznią od codzienności – podkreśla prezeska.

Wcześniej czasami robiły też coś dla siebie. A to wyjazd do opery, a to integracyjną imprezę. Ale od jakiegoś czasu ich działalność skupia się na pomocy innym. I ta forma działalności im najbardziej odpowiada. Co prawda, teraz nie mają możliwości spotykania się w komplecie, ale już myślą o tym, jak się organizować, by móc wspólnie pracować, ale w mniejszych gronach.

Zaprzyjaźniły się ze sobą, mogą na siebie liczyć, lubią wspólne spotkania. Bo razem mogą więcej. Ciągle można do nich dołączyć. Przekonują, że nieważny jest wiek. Wystarczy zgłosić się do Gminnego Ośrodka Kultury w Korycinie.

Ewa Bochenko