W ostatnich latach coraz chętniej choinki ozdabiamy ręcznie robionymi bombkami, najlepiej takimi, które mają jakąś symbolikę. Na przykład anioły mają opiekować się domem. Te opiekuńcze „zabawki” zdobią choinki u dzieci pani Haliny Bieleckiej z Białous, wsi pod Janowem. Są wyjątkowe, bo ręcznie robione, na szydełku.

– Moja córka ubiera choinkę tylko ozdobami wykonanymi własnoręcznie przeze mnie – mówi z dumą w głosie pani Halina.

Rękodziełem zajmuje się od dzieciństwa. Kiedyś robiła modne obrusy, bieżniki i serwetki. Gdy wyszła za mąż i urodziła dzieci, porzuciła na krótko ulubione zajęcie, z braku czasu. Po latach wróciła do niego, ale w zupełnie innym wydaniu. Zaczęła dziergać to, co stało się modne. Jej serwetek, choć były przepiękne, nikt już nie chciał zaściełać na regałach. Miała ich bardzo dużo, uznała więc, że bez sensu jest produkować kolejne. Bo to misterna robota. Ale ciągnęło ją okropnie do szydełka.

– Gdy dzieci zaczęły dorastać, zaczęłam mieć więcej czasu. I wtedy wróciła moja pasja. Szukałam nowych pomysłów na wykorzystanie moich umiejętności, skoro to, co wcześniej robiłam, trafiało do szuflady – przypomina kobieta.

Siedem lat temu zaczęła robić ozdoby choinkowe. Akurat była wtedy w szpitalu. Jedna z kobiet, z którą leżała na sali, szydełkowała bombki. Spodobało jej się to. Podpatrzyła u niej pomysł i sama zaczęła je robić.

– Najpierw po dwie sztuki dla każdego z moich dzieci. Ale tak im przypadły do gustu, że zaczęły prosić o coraz więcej – opowiada ze śmiechem.

Pani Halinka nie lubi monotonni, za to uwielbia nowości, więc gdy skończyły się podpatrzone pomysły, zaczęła kolejnych inspiracji szukać w internecie. I tak spod jej palców wychodziły kolejno: ażurowe aniołki, mikołaje, bombki i śnieżynki w różnych wzorach. Ostatnim jej szaleństwem są gwiazdy. Szaleństwem, bo bardzo długo szukała wzoru. Pomysł rzuciła jej córka, zamarzyła jej się gwiazdka na choince w wykonaniu mamy. Właśnie pierwsze zawisły na świątecznych drzewkach w domach dzieci rękodzielniczki.

Zauważa coraz większe zainteresowanie ręcznie robionymi świątecznymi ozdobami, ale o sprzedaży swoich nie myśli.

– Mam już za słaby wzrok, żeby robić to hurtowo. Ale gdy mnie ktoś bardzo poprosi, to jeśli czas mi na to pozwala, jakąś bombkę zrobię -przyznaje.

Twierdzi, że wyszydełkowanie bombki jest łatwe. I potrafiłby zrobić ją każdy, kto kiedykolwiek trzymał w ręku szydełko.

– Ja co prawda mam już wprawę, więc bombkę czy aniołka robię w jeden wieczór, ale to nie jest jakaś tajemna sztuka. Więcej kłopotu jest z tym, żeby taki wyrób pięknie się prezentował na choince. Musi być wykrochmalony – podkreśla kobieta.

Ona na początku używała do tego cukru połączonego z wodą. Ozdoby takie były twarde jak kamień, ale i smakowite.

– Do tego stopnia, że jedną chciał zjeść mój wnuk. Córka wtedy zadzwoniła do mnie z przerażeniem, pytając, czy do krochmalenia nie użyłam żadnej niebezpiecznej substancji. Uspokoiłam ją, że to tylko cukier, żeby była spokojna. A potem zmieniłam sposób usztywniania ozdób – przypomina.

Pani Halina nie wyobraża sobie życia bez szydełka i białej nitki. Mówi, że w każdym wieku trzeba mieć jakąś pasję. Bo to daje radość.

– A co to za życie bez przyjemności? – puentuje retorycznie.

Ewa Bochenko

Tagi: