Pan Jurek, rocznik ’46, w zespole Czerwone Gitary jest od samego początku istnienia zespołu. Opowiedział nam co nieco o swoich inspiracjach, drodze do gry na perkusji i o tym, że niektóre teksty napisał aktor i reżyser pracujący w Białymstoku.

Czerwone Gitary – zespół legenda. Koncertujecie jeszcze? Oczywiście mamy na uwadze obecną sytuację…

– Ostatnie dwa koncerty zagraliśmy 27 października w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku. Widownie „wypełnione” była w jednej czwartej, ale atmosfera była taka, jakby był nadkomplet. Od tej pory siedzimy w domach i czekamy na lepsze czasy.

Niezapomniany koncert, to…

– …ten, który dopiero się odbędzie.

Zespół wylansował mnóstwo szlagierów. Jest jakaś piosenka szczególnie Panu bliska?

– Nie ma takiej jednej, jedynej. Chyba w zależności od okoliczności. Wiosną – „Matura”, w lecie – „Historia jednej znajomości”, jesienią – „Jesień idzie przez park”, w zimie – „Dzień jeden w roku”, Podsumowując – „Cztery pory roku”.

Niech Pan przyzna, na ulicy proszą dziś Pana o autografy?

– Owszem. Zdarza się, ale częściej słyszę za plecami wypowiadane moje szeleszcząco – skrzypiące nazwisko. I nie powiem, że nie sprawia to mi przyjemności.

Kto wywarł największy wpływ na Pana muzyczne ukierunkowanie?

– Chyba moi rodzice, którzy widząc rytmicznie poruszającego się w takt muzyki pięciolatka, zapisali mnie do ogniska muzycznego, kupili mi akordeon i miałem wyrosnąć na muzyka. Potem zapisali mnie do Podstawowej Szkoły Muzycznej w Gdańsku, którą ukończyłem w klasie fortepianu. Potem o mojej dalszej przyszłości zadecydowały i przypadki, i szczęście.

Przypadek – zbyt późno zgłosiłem się do Liceum Muzycznego w Gdańsku i wszystkie miejsca w klasie fortepianu były już zajęte. Jeden rok miałem uczyć się na perkusji, a potem wrócić do klasy fortepianu. Jednak wygrała perkusja! Szczęście – Czerwone Gitary, bo to wielka radość i szczęście być przez 55 lat z Czerwonymi Gitarami i zagrać wszystkie koncerty z tym zespołem.

A właściwie kogo Pan dzisiaj słucha? Artyści nierzadko mówią w wywiadach, że wykonawców zupełnie innych gatunków niż sami tworzą…

– Mając na uwadze, że cały czas siedzę w domu, to dzisiaj najczęściej muszę słuchać żony, która wydaje raczej przyjazne dźwięki. A poza tym, to wielu jest artystów, których chętnie słucham i długo by ich wymieniać, ale nie przeważają wśród nich przedstawiciele młodego pokolenia. Pewnie jestem zbyt konserwatywny w swoich muzycznych upodobaniach, ale często poza znakomitymi technicznymi aranżacyjnymi nowinkami, proponowana przez nich warstwa muzyczna nie zawsze jest dla mnie interesująca czy zrozumiała. O wiele więcej mamy młodych, znakomitych wykonawców, których możemy oglądać w telewizyjnych konkursach i ich słucham z prawdziwą radością i przyjemnością.

Pandemia pokrzyżowała plany chyba wszystkim z nas. Chcielibyśmy móc Was w 2021 zobaczyć na scenie…

– Bądźmy dobrej myśli. Nasz kalendarz w 2020 roku był wyjątkowo zapełniony i większość z tych koncertów została przeniesiona na 2021. Głównie były to koncerty letnie, ale przecież mamy do odegrania jeszcze koncerty jubileuszowe (55 lat), które z konieczności musieliśmy przełożyć na przyszły rok.

A na koniec zupełnie zmieniając temat: ma Pan jakieś wspomnienia, miłe skojarzenia z naszym regionem, podlaskim?

– W początkowej działalności zespołu Czerwone Gitary nawiązaliśmy kontakt z aktorem i reżyserem białostockiego Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki – Panem Tadeuszem Kozłowskim, który napisał kilka tekstów do naszych piosenek, między innymi „Nikt na świecie nie wie, że się kocham w Ewie” i „Moda i miłość”. Co prawda, jako autora tekstów do tych piosenek wymienia się nazwisko Tadeusz Krystyn, ale to był właśnie pseudonim artystyczny Pana Tadeusza.

I jeszcze jedno. W czasie naszej historii często byliśmy na Podlasiu i zdarzało nam się słuchać czy to w kościele, czy na rożnych spotkaniach Waszych śpiewających mieszkańców. I chcę powiedzieć, że moim zdaniem jesteście chyba najbardziej umuzykalnionym regionem w Polsce. I tym miłym akcentem, w imieniu zespołu Czerwone Gitary pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, mając nadzieję, że wkrótce znowu się spotkamy. Do zobaczenia!!!

Dziękujemy za rozmowę.

Fot. Robert Widera

Tagi: