Jej pomoc skierowana jest w stronę seniorów i osób niepełnosprawnych, bo im jest o tę pomoc zabiegać trudniej. Małgorzata Domin z Sokółki, bo o niej mowa, założyła Arkę, grupę wsparcia osób najbardziej potrzebujących, która znana jest w całym kraju i poza jego granicami.

– Lubię starszych ludzi, lubię słuchać ich opowieści o dawnych czasach – mówi Małgorzata Domin, założycielka sokólskiej Arki.

Pomaganie ma we krwi, robiła to jej mama, a wcześniej babcia. Grupa pomocowa powstała w wyniku nieszczęśliwych zdarzeń, jakie w krótkim czasie dotknęły założycielkę. Najpierw pożar strawił jej dom, potem urodziła ciężko chorą córeczkę, w tym samym czasie odeszły od niej dwie najbliższe osoby: mama i brat. Po pożarze dobrzy ludzie pomogli stanąć jej na nogi, a przynajmniej na tyle, by nie kapało jej z dachu na przysłowiowy nos.

– Kiedy ruszyła akcja pomocowa, w ciągu miesiąca udało się zebrać około 6 tysięcy złotych, co pozwoliło wyremontować dwa pomieszczenia. Dostałam też mnóstwo mebli i sprzętów AGD – opowiada pani Małgorzata.

Bardzo cieszyła się z tej pomocy, ale nie potrzebowała trzech lodówek, pięciu kuchenek czy kilku szaf. Chciała podzielić się tym z innymi potrzebującymi. Najpierw zamieściła ogłoszenie w sieci, ale na anons nikt nie odpowiedział. Szukała rozwiązania, w jaki inny sposób rozdysponować to, czego ona nie potrzebowała. Wtedy w jej głowie zrodził się pomysł, by założyć grupę pomocową. I tak też zrobiła, nazwała ją Arka, nawiązując do Biblii. To był strzał w dziesiątkę. Plan był taki, żeby wynajdywać potrzebujących seniorów i realizować ich potrzeby.

– Głodnych nakarmić, taki cel przyświecał mi od początku – podkreśla kobieta.

Wieść o akcji pomocowej, lotem błyskawicy rozniosła się po okolicy. Bardzo szybko dary pogorzelców trafiły do tych, którzy bardziej ich potrzebowali niż oni. Magia Arki roztoczyła się właściwie na cały kraj. A potem i za jego granicami. Zgłaszano coraz więcej potrzebujących ludzi, z różnych stron regionu, a potem i z Polski. Do Arki zaczęły też napływać paczki z darami.

– Nie miałam gdzie tego magazynować, nie mam też własnego auta, więc pojawiły się problemy logistyczne – przypomina nasza rozmówczyni.

Ale i z nimi sobie poradziła przedsiębiorcza kobieta. Zaczęła być czymś na zasadzie łącznika między potrzebującymi a darczyńcami. Jeśli ci ostatni mieli coś do podarowania, kontaktowała ich z tymi, którym dary były potrzebne. Z czasem zaczęła zakładać zbiórki pieniędzy w ramach akcji dożywiania głodnych i wykupywania leków seniorom i niepełnosprawnym. Osoby starsze, które nie są w stanie wykupić recept, mogą zgłosić się do Arki. W zaprzyjaźnionych z grupą aptekach można wziąć leki na tak zwany zeszyt. Należności regulowane są ze zbiórek, paragony są upubliczniane.

– Wszystko po to, by było przejrzyście. Zazdrość ludzka bowiem nie ma granic. Wciąż słyszę, że na pewno zarabiam na tej działalności. Tymczasem wcale tak nie jest, oddaję tylko dobro, które kiedyś dostałam. Mam potrzebę pomagania innym, czuję się lżej, gdy widzę wdzięczność tych, do których wyciągnęłam rękę. Tak, jak bym wypełniała jakąś misję. Dla mnie nie jest niczym dziwnym zaprosić bezdomnych do mojego stołu, bez względu na to czy jest piątek, świątek, czy niedziela. U mnie każdy jest mile widziany. I każdy, kto faktycznie potrzebuje, nie zostanie bez pomocy – zdradza.

Zawiść ta jednak doprowadziła nawet do tego, że pani Małgorzata musiała składać wyjaśnienia w urzędzie skarbowym. Ale wszystko dobrze się skończyło.

– Bo inaczej nie mogło, nie mam sobie nic do zarzucenia. To zdarzenie okazało się bardzo potrzebne, było impulsem do stworzenia stowarzyszenia – mówi.

Na razie to tylko plany na przyszłość, bowiem założycielka Arki chciałaby, aby było ono z prawdziwego zdarzenia, z siedzibą, z pracownikami, magazynami.

– Układam w głowie plany, jak to wszystko zorganizować. Nie jest to proste, gdy zajmując się taką działalnością, jednocześnie opiekuję się chorym dzieckiem. Dużo łatwiej jest działać, będąc pewnego rodzaju pośrednikiem, udostępniając swoją przestrzeń w sieci innym, robiąc coś, licząc jedynie na satysfakcję. Stowarzyszenie wiąże się z biurokracją, której się boję, ale wiem też, że strach ma wielkie oczy. I że w końcu zrealizuję swoje marzenie o tej organizacji – podkreśla.

Tymczasem wszyscy, którzy chcieliby przekazać coś potrzebującym lub znają osoby, które trzeba wesprzeć, mogą z panią Małgosią kontaktować się przez jej stronę na Facebooku, wpisując w wyszukiwarkę hasło „Arka sokólska grupa pomocy”. Założycielka zapewnia, że na każdą wiadomość odpowie.

Ewa Bochenko

Tagi: