Na zewnątrz, przed domem, kiedyś w wigilię Wszystkich Świętych wysypywano piasek. Wszystko po to, by sprawdzić, czy w nocy zawitali do gospodarstwa goście zza światów. Obrzęd poprzedzony był ucztą zaduszkową. Po kolacji stołu nie sprzątano. Potrawy czekały na dusze.

Uczta zaduszkowa to stary, zapomniany obrzęd, właśnie „odkurzony” przez Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej. W najbliższych dniach pojawi się film ukazujący szczegóły tej dawnej tradycji. Kiedyś obchodzono ją w tak zwaną Dymitryjewską Sobotę. Uroczysta wieczerza przygotowywana była z nieparzystej liczby potraw, zwykle siedmiu lub dziewięciu.

– Chodziło o ugoszczenie dusz zmarłych. I to jak najbogaciej. Tłusto, to bowiem było miarą dobrobytu i zamożności – mówi Beata Matyskiel z muzeum.

To ona jest koordynatorem produkcji filmów ukazujących podlaską obrzędowość. Zaczęło się od pandemii. Pracownicy muzeum szukali pomysłu, w jaki sposób zasoby zamknięte w obiekcie wirtualnie pokazać ciekawskim.

– Wspólnie z zespołem postanowiliśmy spróbować kręcić filmy. Najpierw pozyskaliśmy dofinansowanie na projekt „Muzealne ABC”, potem, po jego sukcesie, zaczęliśmy kręcić obrazy sami – opowiada Matyskiel.

Bo okazało się, że nie potrzeba do tego operatorów czy aktorów. Wystarczą chęci i smartfon. Cała reszta w muzeum jest na wyciągnięcie ręki. Tym razem film o zaduszkowej uczcie realizowała TVP. Aktorami byli pracownicy obiektu. Narratorem Artur Gaweł, dyrektor muzeum i znawca podlaskiej kultury ludowej.

W produkcji opowiada o tym, jak zaduszkowa uczta wyglądała. Przy stole zostawiano jedno wolne miejsce, jak przy wigilii. Ale nie dla zbłąkanego wędrowca, a dla duszy, by mogła usiąść z domownikami. Rozpoczynając wieczerzę zapalono gromnice. Jedzenie po kolacji zostawało na stole, miały pożywić się nim dusze. Wierzono bowiem, że jeśli dusza nie jest potępiona na wieki, może uzyskać pozwolenie na odwiedzenie miejsc, w których kiedyś bywała.

Po wieczerzy przed domem rozsypywano piasek. Po to, by sprawdzić, czy są na nim ślady – oznaczały, że pod osłoną nocy dusze zmarłych odwiedziły domostwo.

Starsze pokolenia z pewnością pamiętają chlebki zaduszne. Były pieczone dzień przed Wszystkich Świętych. Wypiekano ich tyle, ilu zmarłych było w rodzinie. W dzień zaduszny zabierano je na cmentarz i obdarowywano nimi żebraków z prośbą o modlitwę za duszę zmarłych. Wierzono bowiem, iż żebrak jest pośrednikiem między światem żywych i zmarłych i ma kontakt z duszami, a więc jego modlitwa ma większą moc.

Filmy o podlaskich, zapomnianych obrzędach, można obejrzeć na stronie muzeum. I jednocześnie bardzo się zaskoczyć.

– Dziś pokazywane przez nas tradycje i obrzędy są niemal egzotyczne. Konopielka, chodzenie z królewną czy kiszenie kapusty, młodsze pokolenia często nawet o nich nie słyszały. My zatrzymujemy te zwyczaje dla kolejnych pokoleń. Filmy trafiają w zasoby muzeum, cieszą się tak dużą popularnością, że inspirują nas do tworzenia kolejnych lekcji historii – podkreśla Matyskiel zachęcając jednocześnie do odtwarzania nagrań.

Ewa Bochenko

Tagi: