Utrzymywał stałą, wysoką formę przez lata. Od 1996 roku, kiedy podczas mityngu lekkoatletycznego w Eberstadt w skoku wzwyż osiągnął 2,38 m, jest rekordzistą Polski. Artur Partyka (dziś 51-latek), po zakończeniu w 2002 r. zawodowej kariery lekkoatlety, wciąż znajduje się blisko sportu. Organizuje zawody, komentuje wydarzenia sportowe w mediach, a do tego jest wykładowcą i mówcą motywacyjnym, prelegentem podczas różnego rodzaju konferencji, spotkań biznesowych, eventów. Ponadto ambasadorem wielu marek i człowiekiem chętnie wspierającym akcje charytatywne. W rozmowie z portalem Przedsiębiorcze Podlasie (www.przedsiebiorczepodlasie.pl) wspomina swoje najlepsze sportowe lata, nawiązuje do obecnej działalności i pozytywnie przypomina sobie wizyty w Podlaskiem.

Co dziś porabia Artur Partyka?

– Organizuję imprezy sportowe, różnego rodzaju eventy, m.in. jestem przy projekcie lekkoatletycznych zawodów halowych Orlen Cup.

Angażuję się w rozmaite inicjatywy związane ze sportem młodzieżowym, na przykład robimy zawody dla młodzieży w szkołach. No jest tego dość dużo. Przy okazji sportu zajmuję też komentowaniem zawodów lekkoatletycznych. Od 10 lat jestem związany ze stacją Polsat Sport.

Kiedy odnosił pan największe sukcesy był rok 1996…

– Taaak, Atlanta (igrzyska olimpijskie; srebrny medal – red.).

Złota chyba zawsze każdemu sportowcowi żal.

– Na pewno. Złoty medal na olimpiadzie to takie swoiste podsumowanie kariery. Ale jakoś to minęło. Z tego co sobie przypominam, byłem nieco zdenerwowany dwa czy trzy dni, ale potem ta złość minęła.

Natomiast mało kto pamięta, że byłem bardzo bliski wygrania igrzysk olimpijskich cztery lata wcześniej. Bo i w Barcelonie miałem szansę na złoto (ostatecznie zdobył brązowy medal – red.) i wygranie z samym Javierem Sotomayorem. Tam bardzo niewiele zabrakło.

Igrzyska olimpijskie to są zawody jedyne w swoim rodzaju. To jest coś bardzo trudnego, ekstremalnie trudnego, żeby w ciągu tych kilku godzin raz na cztery lata być w szczytowej formie i mieć tyle szczęścia, aby to wszystko zagrało.

Przed Atlantą miałem bardzo dobry sezon, bardzo dobre też 2 – 3 lata przed tymi igrzyskami, a zwycięzca Charles Austin miał kilka lat chudych, a nagle wyskoczył i te 2,39 skoczył (Artur Partyka – 2,37 m). Tak że jest srebro. Jest srebro i to też ogromna satysfakcja. No ale oczywiście co innego to wygranie takiej imprezy.

Pańskiego rekordu Polski do dziś nikt nie pobił. To pana cieszy, czy martwi?

– To jest właśnie smutne. Szkoda. Chciałem, by to się wydarzyło trochę szybciej, by ten rekord był już poprawiony. Wiadomo, medali się nie odbierze, ale to rekordy świadczą o rozwoju konkurencji. A to trwa już zbyt długo, bo przeszło 24 lata. A rekord biłem w Eberstadt, właśnie w roku olimpijskim. Szkoda, że moi młodsi koledzy nie poprawiają tego wyniku. Liczę, że w najbliższym czasie to się zmieni.

Pojawił się młody, utalentowany zawodnik – Norbert Kobielski. Myślę, że jest już o krok od 2,30 m i za chwilę będzie śrubował swój nowy rekord życiowy. Chyba jest to realne, że w ciągu najbliższych kilku latach zbliży się do mojego rezultatu. Bliski był już Sylwek Bednarek, podopieczny zresztą Michała Lićwinko, męża Kamili. Trener wyprowadził go z bardzo trudnej sytuacji, Sylwek skakał przecież 2,32 m, zdobył halowe mistrzostwo Europy, ładnie się to zapowiadało, ale potem znowu nastąpiły jakieś problemy z kontuzjami.

Jest ktoś, mówiąc o ogólnie o sporcie, komu pan szczególnie kibicuje?

– Oczywiście najbardziej to lekkoatletom. Bardzo cenię Piotra Liska (skok o tyczce – red.), bo to jest fantastyczny chłopak, Kamili Lićwinko (skok wzwyż – red.), która osiągnęła bardzo dużo. Podziwiam Pawła Fajdka (rzut młotem; najmłodszy w historii złoty medalista mistrzostw świata w tej konkurencji – red.). Ogromne zjawisko to też nasze dziewczyny biegające na 400 metrów. Z innych dyscyplin kibicuję Justynie Kowalczyk, Kamilowi Stochowi, wcześniej trzymałem kciuki za Adama Małysza.

Interesuję się też piłką nożną i tu wskazanie jest tylko jedno – Robert Lewandowski. Doceniam to, co ten chłopak zrobił, to jest ewenement. I co też jest bardzo ważne, Robert wprowadził polskich zawodników na zupełnie inny sposób postrzegania tej dyscypliny sportu, na podejście do niej, na trenowanie. Kiedyś piłkarze przecież nie kojarzyli się z osobami, które prowadzą szczególnie sportowy tryb życia. Natomiast Robert swoją postawą spowodował i osiągnięciami, które ma – zwłaszcza w piłce klubowej, bo reprezentacji to nieco brakuje do tego, co było udziałem naszych zawodników w latach 70. czy 80. – zmianę. W piłce klubowej i jako postać sportowca Robert Lewandowski jest nieprawdopodobnym wzorem.

Na koniec proszę powiedzieć, co robi pan w wolnym czasie.

– Dużo czytam, słucham muzyki, jeżdżę na rowerze, lubię wędrówki górskie. Interesuję się historią, zwłaszcza tą najnowszą, interesują mnie sprawy związane z geopolityką, układem sił na świecie. A obecnie jestem w trakcie lektury książki autorstwa profesora Andrzeja Nowaka – „Dzieje Polski”. Polecam.

To tylko fragmenty wywiadu, który został opublikowany w portalu Przedsiębiorcze Podlasie i które zamieszczamy dzięki uprzejmości tamtejszej redakcji. Cały materiał znajduje się tutaj (po kliknięciu nastąpi przekierowanie do oryginalnej publikacji): Artur Partyka zachwycał nas przez lata. Jego rekord Polski wciąż pozostaje niepobity

Fot. By Zorro2212 – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=38458548

Tagi: