Za rok będzie obchodzić 20-lecie pracy twórczej. Chociaż tak naprawdę Krystyna Gudel, emerytowana nauczycielka, pisze już od podstawówki. Ale pierwszej publikacji swoich wierszy doczekała się dopiero 19 lat temu. Dziś nie jest w stanie zliczyć w ilu publikacjach znalazły się jej wiersze i opowiadania.

Na półce w domu ma około 120 antologii i pokonkursowych tomów, w tym są jej prace. Ma na koncie wydanych kilka tomików poezji, opowiadania dla dzieci i kilka książek. Z okazji nadchodzącego 20-lecia swojej pracy chce wydać kolejną książkę, będącą zbiorem opowiadań o Sybirakach.

– Zaczęło się od męża – mówi ze śmiechem Krystyna Gudel, z domu Dyszkiewicz.

Urodziła się w 1959 r. w Suchowoli. Przez trzydzieści lat była nauczycielką nauczania zintegrowanego i polonistką. Przez wiele lat pracowała w Szkole Podstawowej w Zabielu, a potem w Zespole Szkół w Jaświłach. Jest regionalistką, jak sama o sobie mówi, z pasji zgłębia historię swojej okolicy, dzieląc się nią z czytelnikami.

Wydała już jedną książkę z tym związaną – „Historie pazurem wojny kreślone”. Pierwsza jej publikacja jednak związana była z miłością jej życia, z mężem. Oboje pochodzą z tej samej miejscowości, razem chodzili do szkoły. Ku sobie mieli się zawsze. Pod koniec szkoły podstawowej byli już tak zwaną parą. I to wtedy pani Krystyna zaczęła pisać pierwsze wiersze, dedykowane właśnie mężowi. Notowała je w małym zeszyciku, który zresztą ma do dziś. On co prawda wiedział o ich istnieniu, ale niespecjalnie wtedy się nimi interesował. Notesik przeleżał w szufladzie kilka dekad nim ujrzał światło dzienne.

Zmieniło się to dzięki dyrektorowi Książnicy Podlaskiej, który po zapoznaniu się z twórczością nauczycielki, zasugerował ich wydanie. Tomik „Sady pozostawione”, bo taki nosił tytuł, został bardzo dobrze przyjęty przez czytelników i stał się motywacją do kolejnych publikacji. Pani Krystyna bowiem przez całe swoje życie pisała wiersze i opowiadania, ale do przysłowiowej szuflady.

– Dyrektor Książnicy zachęcił mnie do wydawania kolejnych publikacji. To było dla mnie ogromne wyróżnienie, że ktoś taki docenił moją twórczość – tłumaczy autorka.

Ta nobilitacja okazała się preludium do nagród, które przez lata swojej twórczości zdobywała na różnych szczeblach konkursów literackich. Jest ich tyle, że trudno je wyliczyć. Niewątpliwie jednym z najważniejszych wyróżnień było półroczne stypendium Marszałka Województwa Podlaskiego na stworzenie tomiku poezji pod roboczym tytułem „Ziemi mojej i ludziom. W hołdzie i z wdzięcznością”.

Dziś pani Krystyna pisze nie tylko dla dorosłych, ale i dla dzieci, prowadzi warsztaty pisania limeryków, fraszek i haiku podczas spotkań w szkołach. Przy wierszach matematycznych, które stworzyła, najmłodsi czytelnicy doskonale się bawią i uczą. Ma na koncie współtworzenie przewodnika po gminie Suchowola „Pomiędzy wschody a zachody wpisana” i redagowanie antologii poetyckiej „Smaki miłości”. Regularnie też publikuje swoje opowiadania na łamach lokalnych gazet. Głównie skupia się na losach ludzi wywiezionych na roboty do Niemiec i na Syberię. To zresztą ma być materiałem na zbiór podsumowujący dwie dekady jej twórczości.

– Te opowiadania chcę wydać w formie książki. Z uwagi na to, że większość ich bohaterów wciąż żyje, chciałabym, aby było to dla nich oddaniem hołdu – tłumaczy.

W swojej twórczości inspiruje się zwyczajami, obrzędami i tradycjami ludowymi, sławi lokalną przyrodę.

– Obserwowanie ludzi to też jest ogromne źródło inspiracji – przyznaje.

Pani Krystyna jest bardzo aktywną kobietą. Nie tylko wzbogaca swoją twórczością rynek wydawniczy. Emerytury nie spędza w kapciach, w ulubionym fotelu. Drugą już kadencję jest radną gminy, czynnie działa w miejscowym kole seniorów. Dużo podróżuje. Chętnie bierze udział w różnych warsztatach i z przyjemnością opowiada o swojej poetyckiej pasji na spotkaniach literackich. Zapytana o to, czy pisanie może być formą dorobienia do emerytury, odpowiada, że absolutnie nie.

– Na takiej twórczości, jak moja, nie da się zarobić. Do takiej pasji się dokłada – tłumaczy. – Większość publikacji wydawana jest własnym sumptem. Przy wsparciu męża. Duchowym i materialnym – śmieje się.

Bo dziś mąż jest jej najwierniejszym czytelnikiem, motywatorem, a bywa, że i wydawcą. Wspierają ją też synowie, przygotowując szaty graficzne książek.

– Czasami dostaję środki na ich wydanie z projektów czy konkursów literackich, ale głównie ciężar finansowy spada na mnie – zaznacza.

Nie żałuje jednak pieniędzy, bo dla niej najważniejsza jest satysfakcja. Czuje się spełniona, kiedy widzi, że jej twórczość jest dostrzegana, że komuś podoba się to, co pisze.

Ewa Bochenko, fot. archiwum prywatne

Tagi:

,