Od 16 kwietnia do odwołania obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Maseczki bezwzględnie należy założyć m.in. w środkach transportu publicznego i we wszystkich miejscach ogólnodostępnych.

Zgodnie z nowymi ustaleniami, wyjście z domu w miejsca ogólnodostępne oznacza od 16 kwietnia konieczność zakrycia nosa i ust np. za pomocą szalika, chustki czy bawełnianej maseczki. Nie jest konieczna tzw. maska chirurgiczna. Eksperci radzą, by w miarę możliwości zaopatrzyć się w wygodną, bawełnianą maseczkę z możliwością wymiany wewnętrznego filtra. To pomoże w ograniczeniu – do niezbędnego minimum – dotykania okolicy twarzy (co może wystąpić np. przy poprawianiu zsuwającego się szalika) i ułatwi codzienne funkcjonowanie – tego typu maski można łatwo prać i używać wielokrotnie.

Przepisów, jak wskazano w projekcie, nie stosuje się m.in. do dzieci w wieku do lat czterech, osób niezdolnych do samodzielnego zakrycia lub odkrycia ust lub nosa, a także osób, które z powodu trudności z oddychaniem w ogóle nie mogą zakrywać nosa i ust. Warto dodać, że za niezakrycie ust i nosa policja może wystawić mandat w wysokości 500 złotych. Jeśli sprawa zostanie skierowana do sanepidu, kara nałożona na drodze administracyjnej może być wyższa i wynieść do 30 000 złotych.

Mimo obowiązku noszenia maseczek, od 20 kwietnia nastąpił pierwszy etap tzw. luzowania gospodarki. Polega ono np. na tym, iż w sklepach do 100 metrów obsługiwać można 4 klientów na jedną kasę, a powyżej 100 mkw. – 1 osobę na 15 mkw. Zakłady fryzjerskie, kosmetyczne i niektóre sklepy w galeriach handlowych będą mogły być otwarte dopiero w trzecim etapie. Nie wiadomo, kiedy on nastapi.

Eksperci przestrzegają, by po ewentualnym obostrzeń zachować środki ostrożności przy robieniu zakupów.

Gospodarka będzie powoli ruszać z miejsca, ale nie może to uśpić naszej czujności. Koronawirus nadal nie jest „rozpracowany” przez naukowców, nie mamy szczepionki i ustalonej, w pełni skutecznej metody leczenia. Badamy predyspozycje do zachorowania i przebiegu choroby COVID-19, ale ciągle wiemy zbyt mało. Dodatkowo, wirus mutuje, a to będzie utrudniało walkę z nim i z chorobą, którą wywołuje – zauważa dr hab. Mirosław Kwaśniewski z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, ekspert w dziedzinie badań DNA i medycyny spersonalizowanej. – Dopóki nie będziemy mogli powiedzieć, że wygraliśmy z wirusem, należy zachować wszelkie środki ostrożności. Wychodzić z domu tylko, gdy jest to konieczne i uważnie obserwować objawy chorobowe.

W interpretacji tych objawów może pomóc stworzona przez polskich naukowców – m.in. z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku i Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – bezpłatna aplikacja POLCOVID-19. Każda osoba może bez wychodzenia z domu przeprowadzić samoocenę stanu zdrowia. Wystarczy wejść na stronę polcovid.pl, wypełnić krótką ankietę dotyczącą występujących objawów chorobowych i innych czynników mogących wpływać na ryzyko zakażenia koronawirusem.

Aplikacja, korzystając z najbardziej aktualnej wiedzy Światowej Organizacji Zdrowia, Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektoratu Sanitarnego, podpowie, w której z grup ryzyka zakażeniem jesteśmy i jakie kroki powinniśmy podjąć, by zminimalizować zagrożenie.

Co więcej, w aplikacji dostępna jest wirtualna mapa, która pokazuje rozmieszczenie objawów mogących wskazywać na zakażenie koronawirusem w najbliższej okolicy (np. na obszarze miasta czy powiatu).

Nasza aplikacja jest przydatna zarówno teraz, gdy stosujemy się do rządowych zaleceń i narodowej kwarantanny, ale będzie też pomocna w przyszłości – zapewnia dr Paweł Gajdanowicz z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – W końcu Polacy zaczną wracać do pracy i szkoły, utrzymanie obecnych obostrzeń nie będzie trwało w nieskończoność. Wirtualna mapa zagrożenia zakażeniem, w połączeniu z danymi Ministerstwa Zdrowia, da dobry obraz realnego zagrożenia na danym obszarze.

Opr. PW, fot. mat. pras.