Przymusowa izolacja, która może potrwać jeszcze wiele tygodni, to dobry czas na zweryfikowanie swoich nawyków żywieniowych i zadbanie o prawidłową dietę. To bardzo ważne zwłaszcza teraz, przy ograniczonych formach fizycznej aktywności. Wymówka, że brakuje czasu, także stała się chwilowo nieaktualna.

W większości mniej się ruszamy, więc spada zapotrzebowanie na ilość spożywanych kalorii – mówi lekarka rodzina Porozumienia Zielonogórskiego Joanna Zabielska-Cieciuch. – Trudno powiedzieć o ile, bo to zależy od wielu czynników. Generalnie można przyjąć, że przeciętny człowiek, który na skutek ograniczeń związanych z epidemią nie jest zbyt aktywny fizycznie, powinien przyjmować dziennie 1700-1800 kcal w 3-5 posiłkach. Nie doradzam przy tym skrupulatnego liczenia kalorii i analizowania tabelek z przelicznikami (chyba, że ktoś to lubi). Trzeba po prostu jeść mniej niż wcześniej, a zwłaszcza produktów bogatych w węglowodany. Wiele osób, robiąc zapasy w związku z epidemią, kupiło np. ogromne ilości makaronu. Lepiej z tego zapasu korzystać z umiarem, natomiast zadbać o to, by w diecie znalazły się warzywa (dostępne przecież bez trudu), szczególnie te zielone. Stosujmy żelazną zasadę, by codziennie zjeść coś zielonego. Niech to będzie sałata, szpinak, kapusta – wybór jest ogromny.

Joanna Zabielska-Cieciuch dodaje, że z przerażeniem śledzi pojawiające się w różnych publikatorach przepisy na dania z zapasów, np. konserw, których również w naszych domach znalazło się więcej niż zwykle. Jeśli już koniecznie musimy sięgnąć po puszkę, to przynajmniej przeczytajmy dokładnie etykietę, by się przekonać, ile soli, cukru, tłuszczu i wszelkich E znajduje się w danym produkcie. Po takiej lekturze łatwiej będzie odłożyć konserwę na półkę i przyrządzić danie w zdrowszej wersji.

Zgaga, zaburzenia flory jelitowej powodujące wzdęcia i kolki, zaburzenia perystaltyki jelit – to tylko niektóre z problemów, jakich możemy się nabawić źle się odżywając w okresie izolacji – wylicza lekarka rodzinna. – Epidemia się skończy, a te problemy mogą pozostać.

Podobnie jak nadmiar ciała. Są osoby, które „zajadają” stres, a fakt niewychodzenia z domu wręcz skłania do wędrówek ku lodówce. Trzeba kontrolować ten nawyk i mu nie ulegać, bo skutki będą opłakane.

Kolejna zasada: nic na stole – radzi Joanna Zabielska-Cieciuch. – Żadnych talerzy i misek z orzeszkami, nasionami, pestkami, nie wspominając o ciastkach i chipsach. Orzechy i pestki są wprawdzie wartościowym składnikiem diety, ale nie w nadmiarze. I nie w formie podjadania między posiłkami.

Pozostając w domu mamy więcej czasu na to, by samodzielnie przygotowywać posiłki, a nawet nauczyć się gotować, jeśli ktoś wcześniej tego nie robił. Jednak lekarka proponuje w tych trudnych czasach przynajmniej raz w tygodniu zrobić odstępstwo od zasady i zamówić jedzenie z zewnątrz. Nie ze względów zdrowotnych, ale w ramach społecznej solidarności, by wesprzeć firmy. Lekarka zachęca, aby poświęcić choć pół godziny dziennie na ćwiczenia, które można wykonać we własnym mieszkaniu.

Źródło: federacjapz.pl/ fot. pixabay.com