Osoby starsze nie muszą być osamotnione i skazane na izolację ze strony najbliższego środowiska, ale – aby tak się stało – potrzebny jest pomysł, zrozumienie, wyjście naprzeciw.  Emilia Gilewska z Gminnego Ośrodka Kultury w Goniądzu opowiada o swojej pasji i pracy z seniorami.

Podlaski Senior: Jakie były początki Pani działalności społecznej?

Emilia Gilewska: Pierwsza inicjatywa, jaką razem stworzyliśmy, to oczywiście spektakl. W 2015 roku po raz pierwszy zaangażowałam się w tworzenie Grupy Teatralnej „Pełnoletni”. Udało się, mimo początkowych obaw i pytań: Jak to będzie? Co to będzie? Czy dam radę? Powstał „Czerwony Kapturek szuka księcia” – zabawne, pełne barwnych postaci i humorystycznych dialogów przedstawienie prezentowaliśmy przed dziećmi i dorosłą widownią. Dla tej starszej publiczności dołożyliśmy troszkę pikanterii…

Czy jest ktoś, kto motywuje Panią do tych działań?

– Najlepszą motywacją są zadowolone dzieciaki. Jeszcze bardziej motywują mnie ich żywe reakcje w trakcie trwania spektaklu. Bez dwóch zdań to uśmiech dzieci jest w tym wszystkim najlepszy i dodaje energii.

Czy znalazła Pani czas na działania mające na celu aktywizację osób starszych?

– Od 2015 roku prowadzę zajęcia teatralne dla „Pełnoletnich”. I to właśnie poprzez teatr staram się ich „wyciągnąć” z domu, rozruszać. Moim celem było uaktywnić grupę seniorów, którzy przychodzili i włączali się w działania Gminnego Ośrodka Kultury w Goniądzu, w którym pracuję. Wspólnie z seniorami stworzyliśmy grupę, która jest w stanie stworzyć atrakcyjną imprezę, na którą przychodzi pełna sala widzów. To bardzo ważne, by w małej miejscowości, móc stworzyć coś z niczego.

Czasem, aby stworzyć, potrzebna jest jeszcze jakaś pomoc. Czy ktoś Panią wspiera?

– Ogromnym wsparciem są sami członkowie grupy. Zawsze pomagają w tworzeniu kostiumów. Pomagają sobie wzajemnie w szyciu. Służą pomocą przy tworzeniu scenariusza, czy wnoszonych poprawkach. Są to ludzie z własnym bagażem życiowym, z doświadczeniem, które wykorzystujemy w pracy. Dodatkowo zawsze mogę liczyć na wsparcie od współpracowników z Gminnego Ośrodka Kultury w Goniądzu.

Czy początki należały do łatwych i przyniosły od razu oczekiwane rezultaty i satysfakcję?

– Na początku było trudno… chyba największym problemem było nakłonienie ludzi do przyjścia na zajęcia. Pamiętam, jak jeździłam do nich na kawę, żeby mnie wcześniej trochę lepiej poznali, w jakiś sposób zaufali. W Goniądzu każdy zna każdego. W tym przypadku to duży plus. Wiem, że wieści najlepiej rozchodzą się pocztą pantoflową i tak też było. Koleżanka wzięła koleżankę i tak dalej… Najważniejsze to stały czas pracy i brak przerw w działaniach. Najprościej w świecie przerwy działają na niekorzyść. Ludzie się odzwyczajają, tracą ze sobą bliski kontakt i jest im trudno na nowo „wkupić” się w grupę.

Seniorzy z Pani otoczenia chętnie włączają się w inicjatywy środowisk lokalnych?

– To najwierniejsza widownia! Oni są zawsze i można na nich liczyć. Bardzo chętnie angażują się we wszystkie wydarzenia.

Czy dużo się zmienia? Czy podjęte działania na rzecz osób starszych uległy z czasem rozszerzeniu?

– Na początku w gminie był tylko aerobik i zajęcia teatralne. Z czasem powstał Uniwersytet Trzeciego Wieku. Jest też stała grupa osób, która bardzo chętnie wyjeżdża na różnego rodzaju wydarzenia artystyczne do opery, czy teatru. Jest w czym wybierać. Działań na rzecz osób starszych jest dużo. Każdy śmiało może znaleźć coś dla siebie.

Młode pokolenie również pomaga?

– Z tym jest gorzej. Bardzo trudno jest zaangażować młodzież. Jakiś czas temu przeprowadzaliśmy badania dotyczące tego, jakie są oczekiwania młodzieży, co chcieliby robić we współpracy z domem kultury. Pomysłów było dosłownie kilka. Od roku na nasze zajęcia teatralne przychodzi jedna uczennica szkoły podstawowej – Julia. Jest bardzo zaangażowana w pracę i udział w grupie. Taka młoda osoba jest grupie bardzo potrzebna. Można powiedzieć, że „narzuca” żwawsze tempo, pilnuje kroków. Każdy z uczestników na nią patrzy w chwili niepewności. Jest to ogromne wsparcie. Obserwując jej relacje z ludźmi, którzy są jak jej dziadkowie, jestem pod ogromnym wrażeniem. Przychodzi to dla niej tak łatwo. Miedzy nimi po roku wspólnych spotkań nie ma już żadnych barier.  Obecnie nastawiliśmy się w grupie na proponowanie młodzieży konkretnych zadań do wykonania, czy ról. Angażujemy do śpiewania, czy grania z nami w spektaklach.

Oby takich wspaniałych Julek było coraz więcej. Czy Pani zdaniem obecnie jest dużo możliwości działań wspierających osoby starsze?

– Możliwości jest mnóstwo. Jest wiele możliwości aplikowania o dotacje z zewnątrz. W ubiegłym roku otrzymaliśmy takie wsparcie z Fundacji Santander. Dzięki środkom finansowym pozyskanym z banku powstał spektakl „Calineczka”. Do tej pory obejrzało go blisko 1000 dzieci z różnych stron województwa podlaskiego.

Jakie są zatem plany na przyszłość?

– Chciałabym w dalszym ciągu prowadzić zajęcia teatralne. Dodam, że zajęcia to tylko pół kroku do sukcesu. O wiele bardziej liczy się atmosfera panująca w grupie, dbanie o relacje między uczestnikami. Wierzę, że razem zrobimy jeszcze wiele…

Dziękuję za rozmowę.

Red. PS / fot. E. Gilewska