Dobrobyt nam nie służy. Jemy bułeczki z białej mąki, słodzone serki homogenizowane, przetworzone produkty. Pojawia się ból brzucha i problemy z trawieniem. Czujemy się źle, a nasza odporność spada. Jak temu przeciwdziałać? Nasze babcie miały swoje sposoby – kiszonki.

Coraz więcej badań pokazuje, że zdrowie bierze się z brzucha. W naszym jelicie grubym podobno znajduje się ok. 1,5 kg bakterii, wiele z nich wspiera funkcjonowanie naszego organizmu, np. laktobakterie. Jeśli źle się odżywiamy, nasze “dobre” bakterie nie mają pożywki i giną. Nie służą im słodycze i fast foody. Dawniej sposób odżywiania bardziej wspierał florę bakteryjną naszego układu pokarmowego: kefir, maślanka,chleb na zakwasie. Nie było lodówek, więc ludzie naturalnie konserwowali żywnośc, np. poddając ją procesowi kiszenia.

W książce, którą znalazłam na półce, wydanej ok. 40 lat temu pt. “Przetwory w gospodarstwie domowym” Kazimiera Pyszkowska pisze: “Kwaszone produkty zyskują trwałość dzięki działalności bakterii fermentacji mlekowej, które przetwarzają na kwas mlekowy cukier zawarty w kwaszonych produktach.[…] W miarę przechowywania sok w kwaszonkach staje się coraz bardziej wartościowy, ponieważ rozpuszczone składniki przechodzą z produktu do soku”.
Na szczęście ostatnio wraca moda na kiszonki. Hitem Internetu stały się nawet kiszone cytryny, których miąższ można dodać do sałatki, wycisnąć na pieczoną rybę albo po prostu dodać do drinka.
Młode gospodynie na forach internetowych dzielą się przepisami swoich babć. Są to tradycyjne sposoby robienia ogórków czy kapusty, ale też np. “kiszonej” herbaty.

W gospodarstwie pani Anny Sienkiewicz z Czarnej Wsi Kościelnej kiszoną kapustę robi się od 35 lat. Specjalnością gospodarstwa jest kapusta kiszona w całych główkach. Jest ona umieszczana w beczkach, zasypywana warstwowo poszatkowanymi liśćmi i leżakuje kilka miesięcy. Ma potem bardziej intensywny, głęboki smak. Oprócz kapusty i ogórków można spróbować kiszonych kalafiorów, rzodkiewek czy jabłek. Furorę robią soki z kapusty i kiszonych buraków. Sok z kapusty znany jest jako dobry lek na kaca, ale sok z buraka?

Co takiego jest w kiszonych owocach i warzywach oraz sokach, że warto je włączyć do swojej diety? Są smaczne, tanie, dostępne w okresie zimowym, można je długo przechowywać. Poza tym mają wiele cennych, prozdrowotnych właściwości. Kwas mlekowy odnawia uszkodzoną błonę śluzową jelit, wpływając dobroczynnie na procesy trawienne. Zawartość enzymów poprawia pracę trzustki. Dzięki kiszonkom regulowana jest perystaltyka jelit, usuwane są też złogi, co przeciwdziała zaparciom. Poza tym kwas z kiszonek oczyszcza organizm, eliminując toksyny, co korzystnie wpływa na pęcherzyk żółciowy i obniża poziom cholesterolu.

Kiszonki zawierają naturalne probiotyki, warto je wprowadzić do diety przy antybiotykoterapii. Kwas z kiszonej kapusty hamuje rozwój bakterii chorobotwórczych i grzybów oraz pomaga walczyć z pasożytami.

Kiszonki to prawdziwa bomba witaminowa wzmacniająca odporność. Warzywa, które na surowo nie są tak bogate w cenne składniki, wiele zyskują w procesie kiszenia. Zawierają wiele witamin tj. A, C, E i K, minerałów wzmacniających kości i chroniących przed osteoporozą, np.wapń; potas, magnez, fosfor, cynk. Sok z kiszonego buraka jest polecany przy niedoborze żelaza. Zawartość witamin z grupy B wspomaga pracę mózgu, łagodzi skutki stresu, poprawia nastrój, przeciwdziałając depresji.

Kiszonki działają odmładzająco i przeciwzmarszczkowo, poprawiają stan skóry, włosów i paznokci, zwiększają witalność. Służą też osobom, które chcą schudnąć, bo mają niewiele kalorii i zawierają błonnik, który jest sycący. Aby przyspieszyć przemianę materii, można przed posiłkiem wypić pół szklanki soku z kiszonych buraków.

Oczywiście nie należy przesadzać ze spożywaniem kiszonych przetworów. Nie zapominajmy, że mogą zawierać sporo soli. Specjały te nie służą cierpiącym na nadciśnienie. W diecie lekkostrawnej, stosowanej przy niektórych chorobach, np. wątroby, kiszonki również nie są wskazane.

Podczas warsztatów kiszenia warzyw i owoców, które odbyły się 12 października w Krynkach, w ramach projektu”Z Funduszami Europejskimi- na zdrowie- niech każdy się dowie na krańcu świata”, pani Anna Sienkiewicz zwróciła uwagę na to, że do kiszenie niezbędny jest surowiec dobrej jakości, dobra woda i najlepiej zwykła sól kamienna z Kłodawy. Dobrze jest zrobić przetwory samemu, bo sklepowe mogą zawierać ocet lub być pasteryzowane, co niszczy wiele cennych składników. Do zrobienia soku można użyć odrobinę gotowego kwasu z buraka lub kapusty, co przyspiesza cały proces. Aby przetwory się udały, należy zapewnić rozwijającym się bakteriom warunki beztlenowe, zakręcić słoik lub – przy kiszeniu warzyw – szczelnie ubić surowiec i zalać płynem, aby nie wytworzyła się pleśń. Dodatek chrzanu, czosnku lub liści wiśni czy porzeczki, które zawierają garbniki, przyczynia się do zachowania jędrności warzyw. Początkowo proces przebiega w temperaturze 18-20 stopni, potem, gdy zakończy się burzliwa fermentacja, trzeba przenieść produkt do piwnicy (najlepiej o temperaturze 4-8 stopni), a sok przechowywać w lodówce.

A oto najłatwiejszy w świecie przepis na szczaw do zupy (receptura mojej teściowej).
W sezonie zrywany piękne liście szczawiu, musi być ich dość dużo. Myjemy je i przebieramy. Siekamy bardzo, bardzo drobno. Umieszczamy w misce, zasypujemy garścią soli, wyciskamy. Zostawiamy na godzinkę. Gdy masa liści bardzo się zmniejszy, wciskamy ją ciasno do małych, wyparzonych słoiczków, np. po musztardzie, aby na wierzchu pojawiła się woda, zalewamy warstwą oleju i szczelnie zakręcamy. Zostawiamy na zimę i używamy jako bazy do zupy szczawiowej.

Wykorzystujmy nasze lokalne superfoods. Rodzime jedzenie jest przecież zadziwiająco zdrowe, tanie i modne.
(Informacji zawartych w artykule nie należy traktować jako porady medycznej).

Red. PS / Fot. pixabay.com